Los muzyka w osiemnastowiecznym świecie był przesądzony. Bez względu na wielkość jego sztuki zawsze pozostawał sługą w liberii, pełniącym różne, czasem dość upokarzające obowiązki na dworze (odźwierny, lokaj). Johann Sebastian wiedział o tym doskonale. Dostrzegając niezwykłe zdolności muzyczne u swoich licznych synów, zazwyczaj nalegał, aby wybierali na przykład studia prawnicze.
Czynił tak, aby uchronić progeniturę przed zniewagami, których pewnie sam doświadczał przez całe swoje życie. Carl Philipp bodaj najlepiej spośród braci rozumiał sens wszechstronnej edukacji i w 1738 roku zwieńczył dyplomem siedmioletnią edukację uniwersytecką na wydziale prawa. A jednak przeznaczenie okazało się silniejsze. Carl stał się jednym z najbardziej znanych kompozytorów swoich czasów. Czy Johann Sebastian Bach mógł przewidzieć, że Mozart powie kiedyś o jego synu: „Carl Philipp jest ojcem, my jesteśmy dziećmi”. Kompozycje Carla Philippa studiował Joseph Haydn, a Ludwig van Beethoven wypowiadał się o jego dziełach z najwyższą admiracją.
Gwoździem do trumny marzeń o prawniczej karierze stał się nie tylko wielki talent kompozytorski syna, ale także jego sentymentalna natura. Do historii muzyki przeszedł bowiem jako twórca stylu sentymentalnego (Empfindsamerkeit), charakteryzującego się m.in. wzmożoną uczuciowością fantazji pisanych na klawesyn i klawikord. Jego dzieła niezmiennie zaskakiwały przełamywaniem muzycznych konwencji (utwory bez kreski taktowej!) i improwizatorskim charakterem. W pewnym sensie twórca antycypował głębokie wyrazowo i uczuciowe kompozycje romantyczne wieku… XIX. Czy ktoś taki mógł pracować jako prawnik? W programie renomowanej orkiestry muzyki dawnej Arte dei Suanatori są także utwory Johanna Christopha Friedricha Bacha (1732-1795, tzw. Bacha bückeburskiego). To niewątpliwie jeden z ważnych dla historii muzyki synów Johanna Sebastiana, chociaż w wielu koncertach na klawesyn odzywają się bardziej echa twórczości brata Carla Philippa niż ojca...
Synowie Johanna Sebastiana Bacha utworzyli naturalny pomost między epoką baroku i klasycyzmu. Dzieła Carla Philippa znał Józef Haydn. To kolejny bohater koncertu, który pojawia się we współczesnym obiegu popkulturowym znacznie rzadziej niż pozostałych dwóch klasyków. O Ludwigu van Beethovenie i Wolfgangu Amadeuszu Mozarcie dzięki filmom, spektakularnym koncertom, festiwalom, ale także czekoladkom czy… sygnałom telefonów komórkowych wiemy dziś znacznie więcej niż o jednym z najbardziej znanych w epoce klasycyzmu twórcy (określanego wówczas mianem Papy Haydna). Być może dzieje się tak dlatego, że życie Haydna pozbawione było skandali. W efekcie Miloš Forman nie nakręcił filmu „Joseph”, lecz „Amadeus”. Haydn powiedział kiedyś: „mój język rozumie cały świat”. Czy dziś, w erze cyfrowej, wciąż tak jest? Przekonamy się o tym na koncercie orkiestry o europejskiej renomie – Arte dei Suanatori…
------------------------------
dr Mikołaj Rykowski
Muzykolog i dyplomowany klarnecista, związany z Katedrą Teorii Muzyki na Akademii Muzycznej im. I. J. Paderewskiego w Poznaniu. Autor książki i licznych artykułów poświęconych fenomenowi Harmoniemusik – XVIII-wiecznej praktyce zespołów instrumentów dętych. Współautor scenariuszy "Speaking concerts" i autor słownych wprowadzeń do koncertów filharmonicznych w Szczecinie, Poznaniu, Bydgoszczy i Łódzi.
Wystawa dostępna w czasie wydarzenia:
VI Międzynarodowe Biennale Plakatu Społeczno-Politycznego“Dwanaście uniwersalnych wartości:
nadzieja, tolerancja, szacunek, wolność, przełamywanie barier, spotkanie, odpowiedzialność, sprawiedliwość, porozumienie, solidarność, dialog, równość, które określiły nasze działania, jako drogowskazy wpisuję się w idee Biennale i stanowią linię przewodnią i motywację dla naszych dalszych działań”. Za słowami
Leszka Szustera – dyrektora Międzynarodowego Domu Spotkań Młodzieży i
Pawła Warchoła – kuratora wystawy, podpisało się kilkuset artystów z 27 krajów, tworząc
594 plakatów. Dzieła te stanowią graficzny odzew na współczesną rzeczywistość.